paź 20, 2025

Polscy plantatorzy tytoniu biją na alarm: „Nie pozwolę jakimś urzędnikom zabić uprawy, która daje ludziom chleb”

Światowa Organizacja Zdrowia wzywa do całkowitego zakazu upraw tytoniu i apeluje, by państwa europejskie wycofały finansowanie dla producentów. Dla producentów z Lubelszczyzny ewentualny zakaz oznaczałby nie tylko stratę źródła dochodu, lecz także wypchnięcie z rynku całych lokalnych społeczności.

Wschodnia Polska od pokoleń żyje z tytoniu. Dziś jednak przyszłość tej uprawy wisi na włosku. Światowa Organizacja Zdrowia wzywa do całkowitego zakazu upraw tytoniu i apeluje, by państwa europejskie wycofały finansowanie dla producentów. Komisja Europejska deklaruje poparcie dla tego kierunku zmian. Rolnicy z Lubelszczyzny czują, że zostali sami w walce o przetrwanie.

Tytoń zamiast zbóż – jedyna szansa dla lekkich gleb

Co ja mam państwu powiedzieć? Co mam rodzinie powiedzieć?! Że nie będziemy mieli z czego żyć? – pyta Bartłomiej Larwa, plantator tytoniu z powiatu biłgorajskiego. Jego rodzina uprawia tytoń od 60 lat; Larwa sam prowadzi blisko 40-hektarowe gospodarstwo w Różańcu Drugim i od dekady je rozwija.

Plantator tłumaczy, dlaczego to właśnie tytoń ma dla regionu taką wartość.
– Okolice Biłgoraja nie są stworzone dla rolników. Nasze gleby to głównie bielice. To tak naprawdę gleba piaskowa. Zboża tu się nie posadzi. Nawet jak ktoś się uprze, to trzeba je potem intensywnie nawozić. A to podnosi koszty uprawy. Rozdrobnienie areału jest duże, działki są małe i wąskie. Uprawa zbóż na dużą skalę jest trudna. Za to tytoń lubi taką ziemię i jest opłacalny nawet na mniejszym areale. I dlatego nasza rodzina od ponad pół wieku uprawia ten tytoń – tłumaczy nam Bartłomiej Larwa.

Tysiące miejsc pracy i miliardy w eksporcie

Dla producentów z Lubelszczyzny ewentualny zakaz oznaczałby nie tylko stratę źródła dochodu, lecz także wypchnięcie z rynku całych lokalnych społeczności. W Polsce działa ponad 3,5 tysiąca gospodarstw tytoniowych, z czego blisko 70 proc. znajduje się na Lubelszczyźnie. Cały polski sektor rolny związany z uprawą tytoniu to około 20 tysięcy osób bezpośrednio przy uprawie i kolejne 40 tysięcy zatrudnionych przy przetwórstwie. W ubiegłym roku Tytoń i produkty tytoniowe należały do towarów o największym udziale w eksporcie rolno-spożywczym i przyniosły polskiemu rolnictwu ponad 5,5 mld euro.

Larwa krytykuje nierówne traktowanie na świecie i wskazuje na hipokryzję regulacji. – Dlaczego rosną areały upraw tytoniu w Chinach, Indiach, Pakistanie czy Ameryce Południowej i nikt z tym nie ma problemu? Tamtejsi rolnicy mają w nosie ograniczenia dotyczące pestycydów czy pracy dzieci – mówi sfrustrowany plantator.

Szczyt w Genewie i frustracja rolników

Sprawą polskich plantatorów dziś formalnie zajmuje się przede wszystkim Ministerstwo Zdrowia; w listopadzie w Genewie odbędzie się szczyt WHO poświęcony Konwencji Ramowej ds. Ograniczenia Użycia Tytoniu. Larwa wyraża rozczarowanie brakiem zdecydowanej reakcji rządu – Dlaczego mój minister, pan Stefan Krajewski, nie chce wysłać swojego dyrektora na ten szczyt WHO? Ktoś powinien tam bronić polskich rolników. A nie jedzie nikt! Po co mi taki rząd? – pyta.

Plantatorzy zapowiadają mobilizację: chcą się organizować lokalnie i naciskać polityków, by bronili ich interesów. Larwa przestrzega, że jeśli państwo nie stanie po stronie producentów, to rolnicy sami przypomną się politykom przed kolejnymi wyborami.

Źródło: https://strefabiznesu.pl/plantator-tytoniu-z-bilgoraja-komisja-europejska-zaora-nasze-uprawy-minister-rolnictwa-zostawia-nas-na-pozarcie/ar/c3p2-28077135