Niepewna przyszłość polskiego tytoniu
paź 2, 2025

Niepewna przyszłość polskiego tytoniu. WHO zmienia zasady gry dla rolników

WHO proponuje zmiany, które mogą zagrozić 30 tys. polskim gospodarstwom tytoniowym. Polska, jako jeden z największych producentów tytoniu w UE, stoi przed poważnym wyzwaniem, jeśli zalecenia zostaną wdrożone.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła rekomendacje, które mogą wywrócić do góry nogami rynek tytoniowy w Europie. Jeżeli Unia Europejska zdecyduje się na ich wdrożenie, konsekwencje odczują nie tylko palacze i przemysł, ale przede wszystkim rolnicy. W Polsce z uprawy tytoniu żyje nawet 30 tysięcy gospodarstw, a eksport wyrobów tytoniowych to filar naszego handlu rolno-spożywczego.

Tytoń – gospodarczy gigant w cieniu zakazów

Choć papierosy i inne wyroby nikotynowe od lat objęte są coraz surowszymi regulacjami, to wciąż pozostają jednym z najważniejszych towarów eksportowych polskiego rolnictwa. Z danych KOWR wynika, że w pierwszej połowie 2025 r. wartość sprzedaży wyrobów tytoniowych do krajów UE sięgnęła 2,3 mld euro, wyprzedzając drób czy produkty mleczne. Licząc całość eksportu, w tym także pozaunijnego, mowa już o 2,7 mld euro – blisko 10 proc. wartości całego sektora rolno-spożywczego.

Co proponuje WHO?

W najnowszym raporcie organizacja zaleca rządom:

  • ograniczenie liczby punktów sprzedaży,
  • wprowadzenie minimalnej ceny paczki papierosów,
  • rozważenie tzw. „zakazu rocznika”, czyli uniemożliwienia zakupu osobom urodzonym po określonej dacie,
  • oraz w dalszej perspektywie – całkowite wycofanie tytoniu z rynku.

To zestaw zmian, który wprost oznaczałby spadek zapotrzebowania na liście tytoniowe, a w konsekwencji uderzyłby w plantatorów i zakłady przetwórcze. Polska, jako jeden z największych producentów liści tytoniu w UE, znalazłaby się w samym centrum tego procesu.

Regiony najbardziej zagrożone

Najsilniej mogłyby ucierpieć województwa wschodniej i południowej Polski – Lubelszczyzna, Małopolska czy Podkarpacie. Tam tytoń nie jest jedynie surowcem, ale także elementem lokalnej gospodarki i tradycji. Wiele rodzin od pokoleń zajmuje się jego suszeniem i obróbką. Branża ostrzega, że bez wieloletnich programów wsparcia tysiące mniejszych gospodarstw może nie znaleźć alternatywy i zniknąć z rynku.

Rolnicy poza stołem rozmów

Choć zalecenia WHO mogą wstrząsnąć całym sektorem rolno-spożywczym, w międzynarodowych rozmowach Polskę reprezentuje głównie resort zdrowia. Tymczasem mówimy o kwestiach, które dotkną nie tylko zdrowia publicznego, ale także rolnictwa, finansów państwa i rozwoju regionów, gdzie tytoń jest filarem lokalnej gospodarki.

Polska jest jednym z największych producentów liści tytoniowych w Unii Europejskiej – dlatego to właśnie nasz kraj odczułby skutki restrykcji najszybciej i najmocniej. Jeśli przy stole zabraknie rolników i resortów gospodarczych, decyzje mogą zapaść ponad ich głowami, a tysiące gospodarstw zostanie bez realnej alternatywy.

Co dalej?

WHO sugeruje, by wpływy z podatków od wyrobów nikotynowych kierować na wsparcie alternatywnych upraw. Jednak polscy plantatorzy zwracają uwagę, że przejście na inne kierunki produkcji rolnej – przy lokalnych warunkach glebowych i wysokich kosztach – jest w praktyce niezwykle trudne. Dlatego ewentualna transformacja wymagałaby czasu, pieniędzy i dobrze zaplanowanej strategii, a nie szybkich decyzji.

Jeśli propozycje WHO staną się prawem w UE, europejski – a wraz z nim polski – rynek tytoniowy stanie przed największą od dekad rewolucją. Stawką są nie tylko zdrowotne cele organizacji, lecz także los dziesiątek tysięcy gospodarstw i miliardowe wpływy do budżetu.

Źródło: https://gazetawroclawska.pl/who-bierze-sie-za-tyton-30-tys-rolnikow-w-polsce-moze-wyladowac-na-bruku/ar/c3p2-27991141